Praca, praca, praca. Tak mniej więcej wygląda życie przeciętnego polaczka na emigracji, na Wyspach. A przynajmniej moje:). No ale w końcu „otrzeźwiałem”, znalazłem inne osoby chętne na wycieczkę (a to nie było easy:) i ruszamy.
Z Edynburga najpierw jedziemy na Orkady. Tutaj oglądamy Skara Brae (jedna z najlepiej zachowanych osad z epoki kamienia, zamieszkana już 3000 lat p.n.e.), kamienny krąg Ring of Brodgar, no i oczywiście Old Man of Hoy – skalna 137 metrowa turnia wystająca prosto z wody.
Po dwóch dniach wracamy na „stały ląd” (o ile można tak powiedzieć) i jedziemy na zachód. Docieramy do Sandwood Bay – ponoć najpiękniejszej plaży w całej Szkocji. I rzeczywiście jest fantastycznie!!!
Następnego dnia jedziemy na wyspę Skye. Podziwiamy bazaltowe osobliwości Półwyspu Trotternish, przez kilka dni robimy sobie wycieczki w masywie Cuillin (jedyne góry w całej Szkocji mające prawdziwie wysokogórski charakter). Z Uig płyniemy na jednodniową wycieczkę na Hybrydy Zewnętrzne, gdzie zwiedzamy wyspy: Harris i Lewis. W drodze powrotnej mamy w planach zdobycie najwyższego szczytu Wielkiej Brytanii – Ben Nevis – 1344m n.p.m. Niestety akurat cały dzień leje i nici z tego. Zwiedzamy, więc tylko Fort William. Ostatnim punktem podróży jest Stirling – tak to tu William Wallace pokonał Anglików.
Ogólnie trasa, którą zrobiliśmy bardzo miła i sympatyczna. Polecam wszystkim chcącym odkryć uroki Szkocji:).