wychodzimy z naszych śpiworów po dwunastej... wcześniej jakoś się nam nie chciało. padał śnieg i takie tam... ogólnie zimno...
gdzieś na ławce jemy nasz obiad, znaczy kanapki z szynką z konserwy i ser. do tego herbata o smaku i zapachu grzańca. PRZEPYSZNE!!!!
później łapiemy stopa do Dobbiaco. po drodze już prawdziwa zima. zostawiamy bagaże w informacji turystycznej i idziemy na mały rekonesans.
śpimy w piwnicy nowego apartamentowca położonego przy głównej ulicy. jeszcze nie wszystkie mieszkania się sprzedały, tak więc dużo piwnic stoi otworem....:)