czesc wszystkim
sorry ze dlugo nie pisalem, ale juz probuje to nadrobic.
po las vegas pojechalismy przez salt lake city do parku narodowego Yellowstone. naprawde super sprawa. widzielismy gejzery, bizony, ale przede wszystkim drzewa. tak, po tygodniu jezdzenia po pustynnych terenach arizony i utah, serio tesknilismy za zielenia. wykupilismy za 70 baksow wycieczke po parku i przez 8 godzin tylko sluchalismy naszego przewodnika i ogladalismy widoczki za oknem.
po powrocie z wycieczki od razu poszlismy na busa, zeby sie wydostac z west yellowstyone (strasznie male miasteczko, czyt: drogie). bylismy jedynymi pasazerami busika do rexburn. kierowca okazal sie mormonem, no i zaczelismy rozmowe na temat jego religii, bo chcielismy sie czegos wiecej dowiedziec. po przyjezdzie do rexburn okazalo sie ze busa do seattle mamy dopiero po polnocy (a byla dopiero 19.30). no to nasz drajwer pojechal po zone (bo jestesmy tacy wspaniali, ze koniczenie musiala nas poznac:) i na kolacje do knajpy. po konsumpcji, zabrali nas jeszcze do domu, gdzie wzielismy prysznic, zjedlismy deser i przed polnoca odstawili na dwozrec. ruszamy do seattle.
w miescie microsoftu, amazona.com, nirvany i starbucksa spedzamy 4 godziny na dworcu i wsiaadmy w busa do vancuver (tak nasz bilet na greyhounda dziala tez w kanadzie:))) (i w meksyku tez). w vancuver ladujemy o 3 rano. do 8 spimy na dworcu, potem uderzamy do najtanszego schroniska w mieswcie. syf jak 150, ale jak pisalem - tanio. w ciagu dnia zwiedzamy vancuver, bardzo fajnie.
nastepnego dnia rano bierzemy busa do banff. male maisteczko w gorach skalistych kanady. docieramy do celu ok. 21. znajdujemy camping.
wczoraj zrobilismy dwa male spacery po okolicy. jest extra!!!!!!!!!!!!!! wszedzie wokol gory, bombowooooooo!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
teraz siedzimy w bibliotece w centrum miasteczka. po wyjsciu idziemy na stopa w kierunku jasper. po drodze kanion johnson, lake luis i "cos tam" jeszcze.
obiecuja dolaczyc fotki najszybciej jak sie da. ale w bibliotekach nie maja wejscia na usb, a w kafejkach net drogawi.
pozdrawiam, marcin