hej:)))
w sumie to jestem juz w perth, ale fotki sie koncza na darwin, wiec to miasto "powiesilem" na mapie.
poltorej tygodnia temu opuscilismy alice springs. poczatek byl kiepski. 5 godzin w palacym sloncu, zgon!!! i w koncu zatrzymuje sie "auto-dom". gosc po chwili rozmowy pyta czy mamy prawko. mowie, ze ula ma i owszem. okazuje sie ze gosc ma drugi samochod i musi go przewiezc. wskakujemy na chwilke do "caravana" i jedziemy na parking gdzie dostajemy kluczyki do lexusa. no i w droge. zatrzymujemy sie jeszcze wspolnie raz przy jednej knajpie a potem juz sami az do zmroku. (wiecie jak to sie fajnie takim lexusem parkuje pod sklepem i robi zakupy:)))))))) nastepnego dnia pojechalismy na wschod slonca na devils marble - takie kamienie......
kolejny przystanek do Katherina i oddalony o 30 km wawoz o tej samej nazwie. spedzamy super dzien na kajakach. ja jeszcze wtedy nie wiedzialem ze spalam sobie nogi i przez kolejne dwa dni bede plakal z bolu.
z kateriny do darwin jest ok 300km. to juz maly pikus. robimy to w 3 godziny (wliczam lapanie stopa). "dzieki" moim spalonym noga prawie caly dzien spedzamy w hostelu. kolejnego dnia zostawiamy czesc bagazy w hostelu i jedziemy do parku narodowego kakadu. po przyjezdzie decydujemy sie na godzinny lot nad kakadu. fajna sprawa ale trzeslo okropnie, myslalem ze sie zerzygam, nigdy wiecej!!!!!!!!!!! a potem juz basen na kampingu, do wieczora:)))))))))))))))
pozniej bylismy jeszcze w parku narodowym litchfield - plywanie przy wodospadach, BOMBA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! i w sobote opuscilismy goracy "top end" jak na okolice darwin mowia australijczycy.
pozdro, pa:)