po 5 dniach w Pirenejach stwierdziliśmy że dosyć już mamy tych całych trekkingów:) i postanowiliśmy odwiedzić stolice Katalonii.
do Barcelony dotarliśmy ok. 20-tej. wrzucamy plecaki do skrytek i ruszamy na miasto. "coś tam" obejrzeliśmy:). przed 3 wracamy na dworzec i tu niespodzianka: zamykają go na noc. tak więc kiblujemy parę godzin przed budynkiem jedząc frytki z kufla do piwa (tak to przynajmniej wyglądało). już w momencie gdy mamy plecaki, jakieś cwaniaki próbują ukraść mój, także UWAŻAJCIE!!!!!!!!!!!!
później przez montserrat docieramy do andory. sklepów milion pięćset sto dziewięćset, kupujących jeszcze więcej!!! jako że nie chcemy wydać ok. 5 euro na kamping (sic) śpimy na klatce schodowej jakiejś kamienicy. oczywiście jak zawsze trafia się ktoś komu to przeszkadza, tak więc dwa razy nasz sen zostaje przerwany...